Zależy z jakiego filmu. Widmo końca ludzkiego gatunku, jaki zaserwował Skynet w Terminatorze raczej średnio by mi pasował. Ale już podróże międzygalaktyczne z Gwiezdnych Wojen nie byłyby wcale takie złe. Po drodze mielibyśmy jednak uprzedmiotowienie człowieka, rodem z filmu Wyspa. Czyli, że każdy z nas, miałby swojego klona, który byłby dla nas swego rodzaju bankiem części zapasowych. W tym momencie ludzie może i nie są zdolni do takiego barbarzyństwa, ale przy takim postępie nauki i techniki, kto wie, co zrodzi się za 50 lat w jakimś chorym umyśle. Bądźmy szczerzy, ludzkość stoi w tym momencie na rozstaju. Z jednej strony perspektywa bycia panami wszechświata, z drugiej samozagłada. Czyli wybór raczej marny.