Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'filozofów' .
-
Okładka prezentuje się następująco: Nie trzeba się jej chyba długo przyglądać, wszyscy znają Harry'ego Potter'a. Tak samo, jak jego autorkę, J.K Rowling. Książka posiada po sobie jeszcze 6 kontynuacji: - Komnata Tajemnic - Więzień Azkabanu - Insygnia Śmierci - Książe Półkrwi - Zakon Feniksa - Czara Ognia Powieść rozpoczynająca serię, czyli ta, którą będę dzisiaj opisywać, opowiada o losach pewnego na pozór zwykłego jedenastoletniego chłopca, Harry'ego Potter'a - tytułowego bohatera książki. Jak wspomniałam, na pozór. Jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Tak przynajmniej powiedziała Harry'emu ciotka Petunia, a jemu nie pozostawało nic innego, jak jej uwierzyć. Stąd ponoć wzięła się również jego dosyć niezwykła blizna na czole, niezwykła bowiem ma ona kształt błyskawicy. Jego życie również do zwyczajnych nie należało. Mieszkał w schowku pod schodami, będąc codziennie budzonym przez rozpuszczonego bachora państwa Dursley. Dursley'owie to najbliższa rodzina Harry'ego, który nie miał gdzie się podziać po śmierci swoich rodziców, więc został im podrzucony. Z niechęcią zajęli się chłopcem, traktując go bardziej jak służącego niż przybranego syna. Wuj Vernon, mąż ciotki Petuni wyjątkowo nie lubił Harry'ego, tak samo jak Petunia i ich syn, Dudley. Skoro mowa o Dudley'u, był bardzo humorzastym, rozpieszczonym i roszczeniowym dzieckiem. Od dzieciństwa dostawał to czego chciał, nigdy niczego mu nie odmówiono, a kiedy tak się działo, zaczynał krzyczeć, płakać oraz tupać nogą w podłogę, jak na prawdziwego mężczyznę przystało. Harry był jego totalnym przeciwieństwem. Opanowany, chłodny, inteligentny i zdystansowany chłopiec całkowicie odstawał od przybranej rodziny. Dostawał rzeczy po Dudley'u, które były za duże, gdyż Dudle,y przy dobrych wiatrach, mógł zostać nazwany zbyt szerokim na swój wiek, a przy tych złych, zwykłym grubasem. Petunia nie szczędziła mu wszelkich dokładeczek bekonu na śniadanie, loda w parku czy kiełbaski na kolacje. Ot, roztyła swoje dziecko jak tylko się dało. Z kolei Harry na śniadanie i kolacje jadł tylko suchy chleb, który popijał wodą, dlatego różnica ich masy była ogromna. Historia zaczyna się rozkręcać, gdy okazuje się, że jedyna osoba, która zawsze opiekowała się Harrym, gdy były urodziny Dudusia (Tak Petunia nazywała swojego ukochanego synka) jest zajęta. Dursley'owie nie mają innego wyjścia niż tylko zabrać chłopaka ze sobą do ZOO. Przed wejściem do auta, w którym siedział Dudley i jego banda, którzy zawsze dokuczali Harry'emu, wuj Vernon zagroził chłopcu, że tylko jedno nieczyste zagranie, a przez tydzień będzie siedział w kantorku bez jedzenia, zamknięty na klucz. Chcąc nie chcąc, Harry siedział w aucie obok Dudley'a, który cały czas mu uprzykrzał przejażdżkę. Kiedy dotarli do ZOO, nie mógł przestać rozglądać się wokoło. W końcu pierwszy raz był w ZOO! Dursleyo'wie nigdy go tu nie zabierali, choć wiedział, że Dudley ma tutaj urodziny co roku. On zawsze wtedy był u starej sąsiadki, której dom pachniał starymi kotami, a ona sama była bardzo dziwna. Petunia kupiła Dudley'owi i jego kolegom po lodzie, natomiast Harry'ego chciała jak najszybciej odciągnąć od stoiska z mrożonymi smakołykami. Ekspedientka jednak zdążyła już spytać chłopca, jakiego loda by sobie życzył, więc kupiła mu najtańszego, lemoniadowego loda po czym odciągnęła go od lodów siłą. Poszli dalej wraz z Dudley'yem, wujkiem Vernonem i jego kolegami. Zatrzymali się przy wybiegu węża boa, który spokojnie sobie spał i nie zwracał uwagi na przybytych gości. Dudley zapukał w szybę, a kiedy on nie zareagował, zaczął krzyczeć na wujka Vernona, żeby coś zrobił, bo on się nudzi. Wujek zapukał w szybę z zamiarem obudzenia węża, lecz ten nie ruszył się nawet o milimetr. Harry spojrzał na niego i zapytał czy denerwuje go takie pukanie w szybę. Wąż otworzył oczy, spojrzał na Harry'ego, po czym pokiwał twierdząco głową. Zdziwiony Harry zastygł, a zaraz potem zadał kolejne pytanie, które brzmiało, skąd pochodzi. Ogon węża uniósł się, wskazał na tabliczkę "Gatunek pochodzi z Brazylii". Chłopiec zasmucił się i zapytał się go, czy tęskni za domem. Wąż ponownie wskazał na tabliczkę, tylko tym razem trochę niżej. Widniał tam napis "Gatunek hodowany w niewoli". W tym momencie przebudzenie węża zauważył Dudley, który wraz z resztą zdążył już podejść do następnej szyby. Przepchnął Harry'ego, a ten upadł na ziemię pod wpływem uderzenia. Spojrzał zły na Dudley'a, po czym zauważył, że szyba... zniknęła. Zaskoczony Dudley wpadł do środka wybiegu, natomiast wąż, korzystając z okazji, wypełzł w miejscu gdzie kiedyś było okno i przepełzł obok Harry'ego. Chłopiec mógłby przysiąc, że usłyszał jak syczy "Dziękuję". Wstał, otrzepał się i spojrzał na szybę, za którą stał Dudley. No właśnie, na szybę. Pojawiła się z powrotem nie wiadomo skąd, gdy wąż uciekł. Zrozpaczony Dudley stał przy niej pukając w nią. Przerażony wuj Vernon przybiegł, a widząc swojego syna za szybą, spojrzał złowrogo na Harry'ego, który już wiedział, że może się pożegnać z jedzeniem na najbliższy okres czasu. Po powrocie do domu i wyciągnięciu Dudley'a z wybiegu dla węża, został zamknięty w schowku przez wuja. Tak jak zapowiedziano, przez tydzień nie dostawał jedzenia, a kiedy w końcu go wypuszczono, został wysłany po pocztę. Ku jego zdziwieniu, znalazł tam list do niego. Zaciekawiony już chciał go otworzyć, lecz Petunia zaskrzeczała, żeby się pośpieszył z tymi listami, więc zawiedziony powlókł się do kuchni, trzymając pocztę w ręce. Usiadł z zamiarem ponownego otworzenia listu, ale przeszkodził mu w tym Dudley, który wykrzyczał na całą kuchnię, że Potter dostał list. Wujek Vernon wyrwał mu list, a kiedy przeczytał nadawcę, wyraźnie zbladł. Na adresie widniało bowiem "Do Szanownego Pana Harry'ego Pottera. Schowek pod schodami.". Skąd oni mogli wiedzieć, że trzymają Harry'ego w schowku pod schodami? Wuj postanowił przenieść Harry'ego do starego pokoju Dudley'a, w którym teraz trzymali tylko jego stare zabawki i popsute sprzęty. Harry z jednej strony cieszył się, że w końcu ma normalny pokój, ale o wiele bardziej wolałby przeczytać zaadresowany do niego list. Był bardzo ciekawy, kto do niego napisał. Nie miał przecież żadnych kolegów ani tym bardziej przyjaciół. Nazajutrz list przyszedł ponownie. Tym razem jednak w adresie wpisane było "Stary pokój Dudley'a, pierwsze piętro.". Wuj Vernon przeraził się nie na żarty i spalił list. Ten jednak przyszedł ponownie. I ponownie. I ponownie. Przychodził przez tydzień z rzędu, aż Wuj stwierdził, że zabije deskami wejście na listy, tak jak wszystkie okna. Dopiero po skończonej pracy usiadł zadowolony po czym zaczął cieszyć się, że żaden list NIGDY więcej już do tego domu nie przyjdzie. Jego radość przerwał jednak dziwny dźwięk dobiegający z kominka. Po chwili setki, jak nie tysiące listów wleciało kominkiem, atakując Wuja, Dudley'a i ciotkę Petunie. Uradowany Harry próbował złapać którykolwiek list, lecz zaraz po tym jak jeden dostał się w jego ręce, Wuj Vernon wyrwał mu go, krzycząc, że się wyprowadzają, gdzieś daleko stąd. Jechali i jechali, aż dotarli nad brzeg morza, gdzie ojciec Dudley'a pożyczył łódkę od starego rybaka. Zorganizował również jedzenie. Ucieszony, popłynął na skałę osadzoną daleko od brzegu, gdzie jego zdaniem, w ledwie stojącej chatce, będą żyć najbliższe tygodnie. Wszyscy byli przerażeni jego wyczynami, łącznie z Harrym. Kiedy nadeszła pierwsza noc, a wraz z nią urodziny Harry'ego, który zaśpiewał sobie ciche sto lat rysując tort na piasku, wszystko się zmieniło. Do niewielkiej chatki wparował olbrzym, który oświadczył, że Harry jest czarodziejem i od września tego roku trafi do szkoły czarodziei, zwanej Hogwartem. Ogółem, nigdy nie czytałam Harry'ego Potter'a. Kiedyś była taka moda, ale ja jakoś zawsze odczuwam wstręt do modnych rzeczy, więc stroniłam od tej książki jak mogłam. Dopiero ostatnio się co do niej przekonałam, gdyż w samolocie nie mając co robić, pożyczyłam ów książkę od brata, przeczytałam, a ona mi się spodobała. Dosłownie ją pochłonęłam. Najbardziej podobał mi się chyba sam pomysł. Bardzo oryginalny, dobrze zrobiony i zdecydowanie trafiający w mój gust świat magiczny bardzo polubiłam. Postacie również, każda z nich miała swój własny charakter, wady, zalety, upodobania, preferencje i gust. Nic nie było zwyczajne lub bezbarwne. Ocena to takie mocne 9/10.