Skocz do zawartości

Recenzja&Opinia #11 Przełęcz Ocalonych


Włóczykij

Rekomendowane odpowiedzi

Gdy inni będą odbierać życie, ja będę je ratował...

 

  Historia Desmonda Dossa to wymarzony materiał na film. Jest tutaj absolutnie wszystko, co potrzebne do nakręcenia genialnego dzieła. Od wielkiej miłości, dramatu, scen batalistycznych, po męską przyjaźń. A gdy dołożymy jeszcze do tego Mela Gibsona za kamerą, możemy mieć pewność, że ostro celujemy w produkcję roku. Reżysera można krytykować za zachowanie, za jego poglądy, czy niektóre sytuacje z życia. Ale gdy damy mu do stworzenia epicką narrację, nie zawiedziemy się.

  Trzyaktowy film jest w pewny sposób znakiem rozpoznawczym Mela. W pierwszej części poznajemy dzieciństwo głównego bohatera. Jego młodość, trudne relacje rodzinne, a przede wszystkim, ojca-weterana I Wojny Światowej. Thomas Doss to nie tyle czarny charakter, co postać wybitnie tragiczna. Walki na froncie francuskim odcisnęły na nim niebywałe piętno, co w połączeniu z alkoholizmem, stworzyło człowieka, który kompletnie nie radzi sobie z własnym życiem. Mamy tu do czynienia ze swego rodzaju dwoistością bohatera. Z jednej strony fizycznie żyje z własną rodziną. Z drugiej jednak, jego dusza i uczucia pozostały tam, gdzie jego polegli koledzy - w okopach wojny, w której brał czynny udział.

  Akt drugi, czyli okres szkolenia i przygotowania na front. I brutalne zderzenie szczytnych ideałów Dossa z rzeczywistością. Na każdym kroku jest pomiatany, wyśmiewany i poniżany, zarówno przez kolegów z oddziału, jak i sierżanta Howella. Desmond ciągle musi udowadniać, że wcale nie jest wariatem, czy szaleńcem, bo to nie sztuką być twardzielem, który wykorzystuje swoją siłę fizyczną do wyrządzania krzywdy innym. Najbardziej oddaje to scena, gdy w nocy zostaje pobity w koszarach przez kompanów, a rano, na sugestię przełożonego, by wrócił do domu i powiedział kto go tak urządził, stwierdza, że do żadnego pobicia nie doszło, a skutkiem obrażeń jest dość ciężki sen. Czym wprawił wszystkich tam obecnych w niemałe osłupienie.

  Akt trzeci, to przedstawienie bitwy o Okinawę. Można w tym miejscu śmiało stwierdzić, że film pod względem realizmu pola walki nie ustępuje w niczym Szeregowcowi Ryanowi. Widok rozrywanych, eksplodujących, zmasakrowanych ciał, urwanych kończyn, czy plątaniny wypływających wnętrzności, pokazuje jednocześnie cały, brutalny obraz wojny. Gdy jednak opada kurz, gdy można usłyszeć rozpaczliwe wzywanie pomocy przez rannych, zaczyna się najbardziej emocjonująca część filmu. Walka Desmonda Dossa o każde życie. O każdego rannego kolegę z oddziału, którego można uratować. Jego modlitwę do Boga, by dał mu siłę uratować jeszcze jednego. "Jeszcze jednego. Pozwól mi ocalić jeszcze jednego".

 

  "Przełęcz Ocalonych" to kapitalne widowisko dla miłośników scen batalistycznych i filmów wojennych. Gibson po 10 latach banicji wraca z przytupem, pokazując, że jest nie tylko świetnym aktorem, ale również i reżyserem. Epickie narracje to jego żywioł. A w "Przełęczy..." pokazał kunszt swoich możliwości.

 

"Przełęcz Ocalonych" - 9/10.

  • Lubię to! 2

ddOQGML.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.