Skocz do zawartości

Zabawne historyjki z dzieciństwa!


Ewka

Rekomendowane odpowiedzi

Boberek!

Otóż wpadłam na pomysł, aby napisać ciekawy temacik! Uwaga............ Śmieszne przygody z dzieciństwa! 

Chodzi o doświadczenie z dawnych lat, jakaś śmieszna historyjka, coś zabawnego co wam się przytrafiło, abyśmy mogli się wspólnie pośmiać!

Ja zacznę:

 

Dawno, dawno temu... z jakieś 6-7 lat temu....
 

Wieczorny spacerek - wiadomo, ciemno, chłodno ale ogólnie fajny klimacik! 
Idę ze znajomą i dwoma kolegami do domku. W między czasie chcąc sobie pożartować chłopaki postanowili pobawić się "kamykami"! Podnosili i rzucali przed siebie... ( jaki w tym fun? Nie wiem! ) postanowiłam się jednak przyłączyć do jakże niesamowitej zabawy, więc podniosłam kamyka! - albo inaczej... myślałam, że podniosłam kamyka, a okazało się, że to zaschnięta kupa! No i taki przypał przed kolegami... 
Po tym śmierdzącym zdarzeniu na spacer już ze mną nie wyszli.

 

Czekam na wasze historyjki :P 

  • Lubię to! 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś w moim ogródku stała taka ogromna czereśnia, większa od budynku w którym mieszkam, więc ze względów bezpieczeństwa trzeba ją było ściąć. Z pociętego drzewa zrobiły się takie pieńki które później posłużyły, jako siedziska i ustawione były w krąg, więc pewnego pochmurnego dnia Różyk postanowił poskakać sobie z pieńka na pieniek(drzewo było mokre i śliskie po deszczu).
Z okna wygląda mama i krzyczy: Łukasz zejdź, bo się poślizgniesz i zrobisz sobię krzywdę
Łukasz na to: E tam, tyle skacze i nic mi się nie stało!

Mama chowa się w mieszkaniu, a noga Łukasza płata mu figla i jeden z pieńków zostawia pod okiem Łukasza ślad do dnia dzisiejszego.
(Nie wiem czy to śmieszne z punktu widzenia nowej historii ale z mojej po tylu latach już tak)


 

  • Lubię to! 4

uANLo7e.gif                               3f6ec08cf020a.png

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewnego słonecznego ranka hanquś biegał sobie po podwórku z kolegami, natomiast jeden z kolegów chodził przy krzakach i zaczął krzyczeć ''znalazłem pieniądze!!'', połowa podwórka się zebrała, a on nam pokazuje całe 100 złotych. Kiedyś dla takich gnojków jak my to i 2 złote było dużo. Zaczął wydawać ten kwit z całym podwórkiem, każdemu kupował co ta osoba tylko sobie zechciała m. in. lizaki, cukierki, lody, jakieś smakowe napoje... dużo by wymieniać, pieniądz jak to pieniądz, w końcu się skończył. Kolega zatem znowu poszedł w krzaki i zaczął szukać, mimo że inni już przeszukali całe krzaki po tym zdarzeniu, ale... kolega znowu krzyczy, że znalazł pieniądze, miał tam kolejne 100zł, albo mniej, już nie pamiętam. Zaczął znowu to wydawać. Koniec końców dostał niezły wpie#@!$% za zabranie matce portfela xd Tak, zabrał mamie portfel i z niego wyciągał pieniądze wmawiając każdemu, że to znalazł.

 

I to na tyle :D  

  • Lubię to! 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem dwie.

 

1. Rodzice mieli krowę i byka. Miałem może 2 lata, mama plewiła warzywniak, a ja bawiłem się obok na kocu. Niedaleko pasła się krowa na drodze, więc postanowiłem ją "nakarmić", podtykając po pysk wiązki trawy. W pewnym momencie tak zamuczała na mnie, że spieprzałem do domu, jakby mnie wszyscy diabli gonili. Mama nie mogła śmiechu opanować.

 

2. Rok później miałem przygodę z bykiem. Z pozoru przerażająca, ale potem wszyscy się śmiali. Byki, szczególnie te małe, mają to do siebie, że czasami im coś odwali i potrafią się urwać z łańcucha. Nasz wybiegł z chlewa i zaczął biegać po podwórku. Ojciec zorientował się w sytuacji, gdy byk zaczął szarżować, na niczego się nie spodziewającego, mnie, gdy bawiłem się w piaskownicy. Gdy zaczął krzyczeć, wstałem i odwróciłem się w stronę byczka, mając łopatkę w ręku. Co zrobił byk? Zatrzymał się metr przede mną, pomruczał coś pod nosem, pogrzebał kopytem w ziemię i grzecznie wrócił do chlewa. Mama mnie zgarnęła, a ojciec go uwiązał. Do tej pory się śmieją ze mnie, że za małego nawet byki były mi niestraszne :D

  • Lubię to! 1

ddOQGML.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewnego dnia postanowiłem przejechać się na motorze, mialem wtedy 10-11 lat. Poprosiłem starszego brata o to, żeby usiadł z tyłu i mnie trzymał. Gdy wracałem już do domu, brat postanowił zejść z motoru a ja jechałem dalej podjechałem pod dom i bym niewielki zakręt wtedy najbardziej bałem się, że przy zakręcie motor spadnie mi na noge, połamałem większą ilość płotu i zniszczyłem ogródek po czym spadłem z motoru, brat po prostu padł na ziemie z wielkim śmiechem, a ja się strasznie poobijałem.

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Junior Administrator

Powiem wam, że nie wiem czy śmieszne i nie lubie się dzielić za bardzo swoimi przeżyciami no ale kiedyś coś trzeba :)

1. Jak byłam mała miałam taki super, świetny, piękny, rowerek - Kochałam go całym sercem.
Oczywiście to było wtedy gdy uczyłam się jeździć na nim - bez tych kółek dodatkowych.
Wpadłam kiedyś na pomysł aby jechać samej po drodze bez pomocy rodziców. (Droga nie była ruchliwa)
Hmmm.. Nie mogło zabraknąć też rowu.
Zmierzając do końca - wsiadłam na ten piękny mój rower i pierwsze co to wpadłam na genialny pomysł - wjechałam nim do rowu. Genialna ja !
Pomijając fakt, ze to było specjalnie. Pamiętam, że miałam wbitą w brzuch kierownice i ślady jakby mnie pobili. Do tej pory mam okrągły ślad na brzuchu :)

2. Jak to na wsi bywa są kury, kaczki i tak dalej.
Mała Ania, która była geniuszem normalnie ! Kochała uganiać się za biednymi stworzonkami. Noi pewnego dnia u cioci gdy sobie chodziłam z gałązką i goniłam biednego koguta on w pewnej chwili po prostu na mnie "siadł" i nie chciał zejść. Podziobał mnie strasznie wtedy i pamiętam, że albo go udusiłam albo skopałam mu kuper xd
Do tego, tego samego dnia goniła mnie gęś a ja spierniczłam i płakałam (uwierzcie śmiesznie to wyglądało)

3. Gdy byłam w podstawówce często jeździliśmy na basen. Noi pewnego pięknego dnia grupa Ani zobaczyła, że stoją automaty do kulek(z piłeczkami). A, że moja grupa była cwana i sprytna to po prostu zamiast wydawać pieniążki to wsadziliśmy rączki i wyciągaliśmy sobie (omijając blokade).
Niestety aby nie było tak fajnie taka sucz nas przyłapała i powiedziała pani :( (do tej pory jak ją widze to śmiejemy się z tego)

4. Jak byłam mała to chyba jak większość lubiłam śpiewać do mikrofonu ( u mnie to była miotła). Gdy sobie tak śpiewałam to zaczęłam się śmiać i wbiłam sobie miotle w usta xd (nie pytajcie jak) Do tej pory mam nad wargą bliznę. :D

To chyba tyle. Nie wiem czy takie zabawne ale są :D 

 

  • Lubię to! 3

12MAPS/FFA
193.33.176.51:27085

sygnatura.png.0e98c281082ca3e0b73c266b6b5121d9.png

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie jest śmieszna historyjka ale skoro powstał taki temat to napiszę cosik.

 

Kiedyś, znaczy dawnoooo (może 15 lat temu - matko ale to brzmi 0.0, 15 lat temu niektórych osób nie było jeszcze na świecie xd ) wyjechaliśmy do babci. Nie pamiętam już dokładnie co to był za okres. Mieszkaliśmy wtedy na Dolnymśląsku, w Górze. Do babci mieliśmy ponad 150 km (teraz mam 7 hyh ). Wiadomo, że taki kawał drogi nie jedzie się na 1 dzień. Nocowaliśmy tam i następnego dnia wróciliśmy do domu. Co się okazało po porwocie? Przed domem stała jebitnie wielka grusza. Nie gruszeczka tylko mega, fhuj gruszaaaaaaa! Przed grusząąąąą stał płot, normalne. A przed płotem rów i droga. Wjeżdżamy na naszą ulicę i co? Nie ma płotu i jebitnej gruszy. WTF?! Przyszedł sąsiad i powiedział, że jakoś 2h po naszym wyjeździe w płot i jebitną gruszę walnęła cysterna. Hyhyh zajebiście. Gdyby nie jebitna grusza nie byłoby domu. Spoko historia. Aaaa i jeszcze przez miecha walilo ropą czy czymś tam podobnym. Polecam zasadzić przed domem jebitną gruszę żeby uratowała Wasz dom przed zniszczeniem przez cysterne jebnięcia.

 

Teraz taka historyjka z której do teraz mam beczkę.

 

Miałem może 5 albo 6 lat kiedy pojechałem na wakcje do ciotki, na wieś. Wszystko spoko, zabway po pachy. Kuzyn i kuzynka też byli. Było mega! Budowaliśmy szałasy, domki, bazy. Chodziliśmy nad jezioro. Jak to na wsi wakacje udane. Pod koniec pobytu postanowiliśmy się powspinać na GRUSZY! To nie ta sama co jebitna grusza ale też była spora. Plus miała taki, że miała dużą gałąź jakoś 50 cm od ziemi i fajnie się zbierało gruszki z niej. Pamiętam, że miałem wtedy jako tako lęk wysokości o którym nie wiedziałem (sic!). Wchodzimy na gałąź i co się dzieje z Łukaszkiem malutkim? Zaczyna płakać, że się boi i nie zejdzie z gałęzi! xd Ogarniacie to? 50 cm nad ziemią i bałem się zejść hahahah. Zawsze jak jestem u ciotki i widzę to nieszczęsną gruszę mam beczkę :D Polecam jeździć na wieś.

  • Lubię to! 2

i2Dfwmb.png

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.