-
Postów
1 466 -
Dołączył/a
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
23 -
Dotacje
0.00 PLN
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Sklep
Treść opublikowana przez Kacper.
-
Na pierwszą.
-
Z internetu xD
-
Ci, którzy spodziewali się choć jednego zwycięstwa ze strony Cloud9 w dzisiejszym ćwierćfinale Worlds 2021, muszą obejść się smakiem. Gen.G wygrało 3:0 i pewnie zameldowało się w półfinale tegorocznych mistrzostw świata, gdzie już czeka na niego EDward Gaming. Zespół Luki „Perkza” Perkovicia żegna się natomiast z tą edycją mistrzostw świata, a razem z nim kibice zachodniej sceny z nadziejami na sukces. Seria rozpoczęła się nie najgorzej dla Cloud9, bo choć reprezentanci Ameryki Północnej oddali pierwszą krew na bocie, to natychmiast solową eliminacją po drugiej stronie mapy odpowiedział Ibrahim „Fudge” Allami. Sytuacja stała się gorsza w dziesiątej minucie, kiedy to Australijczyk pożegnał się z życiem, a jego drużyna – z Heroldem. Dwie minuty później padła pierwsza wieża C9, a wkrótce po tym oglądaliśmy pogrom Chmur na topie. Z życiem pożegnała się aż czwórka graczy i w tym momencie wydawało się już, że Gen.G ma tę potyczkę w kieszeni. W 25. minucie odżyły nadzieje fanów C9 po świetnej teleportacji Fudge’a za plecy rywali i kombinacji umiejętności z Yasuo Luki „Perkza” Perkovicia. W efekcie Gen.G zostało unicestwione, a Cloud9 po zabiciu Nashora przechyliło szalę zwycięstwa na swoją stronę. Ostatecznie jednak niewiele to dało, bo w 33. minucie Chorwat poczuł się zbyt pewnie i choć jego drużyna zdobyła Duszę Smoka, to kosztem Barona. Kilka minut później Gen.G postawiło wszystko na jedną kartę i pewnie ruszyło na Starszego Smoka, a następnie czym prędzej skierowało się po Barona. Wobec obu tych wzmocnień Cloud9 nie mogło już nic poradzić i po blisko 42 minutach Gen.G Esports wykonało pierwszy krok w kierunku półfinału. W poszukiwaniu zmian Cloud9 zdecydowało się wskazać niebieską stronę jako startową oraz wprowadzić kilka modyfikacji w drafcie. Trudno ocenić, czy inne wybory byłyby bardziej skuteczne… ale jeszcze trudniej wierzyć, że oglądalibyśmy tak samo słaby start w tę grę ze strony ekipy Perkza. Szczególnie midlaner C9 nie będzie wspominał tej gry dobrze, bo Gen.G koncentrowało się głównie właśnie na nim i tuż po dziesięciu minutach Chorwat miał już na koncie trzy zgony i ani jednego zabójstwa lub asysty. W innych częściach mapy nie wyglądało to aż tak katastrofalnie… co nie znaczy, że wyglądało dobrze. Bez owijania w bawełnę – brązowi medaliści League of Legends Championship Series dostawali srogi łomot, czego dobitnym dowodem może być ponad pięć tysięcy złota przewagi po stronie Koreańczyków po pierwszym kwadransie gry. Chmurom udało się zdobyć pierwsze zabójstwo, lecz to było wyłącznie nagrodą pocieszenia, bo na Summoner’s Rifcie wciąż niepodzielnie panowało Gen.G. W 23. minucie na konto ekipy Parka „Rulera” Jae-hyuka trafił Baron, z którego pomocą wdarcie się do niebieskiej bazy było trywialnym wręcz zadaniem. Szczególnie po wyłączeniu z gry Jespera „Zvena” Svenningsena. Kilkadziesiąt sekund później było już po wszystkim. C9 zero, Gen.G – dwa. Trzecia gra wyglądała jak dotąd najlepiej w wykonaniu Cloud9, biorąc pod uwagę całą dzisiejszą serię. W początkowych minutach ekipa z Ameryki Północnej odpłaciła się rywalom pięknym za nadobne, koncentrując się na środkowej alejce i notorycznie eliminując Gwaka „Bdd” Bo-seonga. Bardzo mocny cios C9 wyprowadziło w piętnastej minucie, kiedy to wyłączyło czterech oponentów kosztem życia tylko swojego wspierającego. Od tego momentu przewaga Chmur ciągle rosła, ale problemem były trzy smoki na koncie Gen.G. W 27. minucie Cloud9 nie miało już wyboru i musiało podjąć walkę o kolejnego drake’a. W niej jednak poniosło sromotną klęskę, tracąc czterech graczy, a wkrótce po tym również samą bestię, dzięki czemu Gen.G mogło radować się z Duszy. Jeszcze nim na zegarze wybiło pół godziny gry obie drużyny spotkały się w leżu Nashora, jednak wówczas wymiana nie przyniosła ofiar. Co innego walka w 33. minucie, podczas której z życiem pożegnali się niemal wszyscy gracze C9, a Koreańczycy zabili Nashora. Zaledwie kilkadziesiąt sekund później Gen.G unicestwiło wrogą drużynę i bez przeszkód na swojej drodze dopełniło dzieła zniszczenia. Źródło tematu.
-
Jaki jest Twój ulubiony smak chipsów?
-
To była jeden z tych meczów League of Legends w trybie BO5, gdy w pierwszej faworyt przejechał się po rywalu niczym walec, na drugiej nie był już tak silny, ale i tak zniszczył przeciwny Nexus, a na trzeciej znów stosunkowo pewnie dopiął swego. W ćwierćfinale Worlds 2021 DWG KIA pokonało MAD Lions 3:0. Wciąż aktualni mistrzowie świata w bitwie o finał zetrą się z rodakami z T1. Już początek meczu zwiastował problemy MAD Lions, bo w fazie liniowej przeważali Koreańczycy. Norman „Kaiser” Kaiser zapracował wprawdzie na dwa zabójstwa, ale Lwy pogubiły się w dolnej części mapy, oddając rywalowi cenne prezenty. Zaliczka DK w mgnieniu oka wzrosła do trzech tysięcy sztuk złota. I poniżej tego poziomu już nigdy nie spadła. Obrońcy tytułu kontrolowali przebieg rozgrywki, nie popełniając żadnych błędów. Wszystkie cele strategiczne po kolei padały łupem azjatyckiego kolektywu, który równo z upływem 29. minuty rozbił czerwony Nexus. To była deklasacja. Lwy na przestrzeni całej gry zgarnęły zaledwie trzy eliminacje… MAD Lions rozpoczęło drugą potyczkę od inwestycji w górną alejkę. Dwa ganki leśnika w odstępie kilkudziesięciu sekund pozwoliły zarówno spalić Błysk Kennena, jak i wysłać go do fontanny. DWG KIA odpowiedziało jednak podobnym zagraniem, wysyłając na topa łącznie trzy osoby. Kolejny przelew krwi? Tak, zgadliście, znów w tej samej części mapy. A potem? Jeszcze raz. I, co najważniejsze, oba starcia poszły po myśli Lwów! Javier „Elyoya” Prades Batalla po ośmiu minutach był autorem czterech z pięciu eliminacji, a Kim „Khan” Dong-ha zapewne nienawidził już Jarvana IV. Koreańczycy próbowali zyskać inicjatywę na bocie, ale Europejczycy mieli w zanadrzu gotowe teleportacje i z flanki wyprowadzili zabójczy cios. Nawet, wydawałoby się, heroiczne zagrywki DK przynosiły zaskakująco skromne efekty i MAD Lions już w 22. minucie pojawiło się w okolicach Barona. Tym razem wymiana jeden za jeden faworyzowała Azjatów, bo do grobu po raz pierwszy w tej grze trafił Elyoya. Mistrzowie Starego Kontynentu ewidentnie zaczęli się niecierpliwić i przez zbyt dużą agresję stracili impet. I wtedy nadeszła zemsta Khana. Ult Kennena pogrążył Lwy w arcyważnym teamfighcie i to DWG zgładziło Nashora. Gracze z LEC zgarnęli wprawdzie nagrodę pocieszenia w postaci Duszy Smoka Górskiego, ale ich przewaga była już wtedy tylko wspomnieniem. Gwóźdź do trumny MAD Lions wbił, oczywiście, koreański toplaner. Nigdy nie lekceważcie potęgi Serca Nawałnicy. Trzecia gra to powrót do przewagi DK od pierwszej do ostatniej sekundy. Gracze z Korei Południowej ponownie dominowali podczas fazy liniowej, obierając sobie za cel głównie topa. Azjaci bezwzględnie wykorzystywali każde potknięcie MAD Lions, które miewało wprawdzie dobre momenty, ale w ogólnym rozrachunku nie przekładały się one na konkrety. Właściwie jeszcze przed narodzinami Barona DWG KIA wspólnie z Heraldem nacierało na bazę Europejczyków. W walkach drużynowych mechanicznie wyróżniał się Kim „Canyon” Geon-bu, którego kopniaki zachwycały nas praktycznie przez cały dzień. Obrońcy tytułu podjęli Nashora, lecz z teamfightu górą niespodziewanie wyszli reprezentanci LEC. Cztery eliminacje dały im fioletowe wzmocnienie, ale to jeszcze nie był punkt zwrotny. MAD Lions musiało utrzymać tę dyspozycję, by przedłużyć ćwierćfinał. Gra wyrównała się, lecz nadal inicjatywa należała do DWG KIA, które wyłapywało osamotnionych oponentów i następnie wykorzystywało przewagę liczebną. W ten sposób azjatycka formacja poskromiła Nashora i zapewniła sobie Duszę Smoka Piekelnego, wraz z którą dobiła konającego rywala. Źródło tematu.
-
Czekamy na odpowiedzi oraz oczywiście na nominację! 😄 @ DestruktoR
-
Leicester City - Arsenal wynik: 0:2 Manchester City - Crystal Palace wynik: 2:0 Elche CF - Real Madryt wynik: 0:3 FC Barcelona - Deportivo Alaves wynik: 2:0 Union Berlin - Bayern Monachium wynik: 0:3 Borussia Dortmund - FC Köln wynik: 1:0 Hellas Werona - Juventus wynik: 0:2 Inter Mediolan - Udinese Calcio wynik: 2:0 PSG - Lille OSC wynik: 3:0 Olympique Lyon - RC Lens wynik: 1:0
-
[P] Jaki jest Twój znak zodiaku? [P] Dlaczego "DestruktoR"? [P] Grasz w Ligę? Jaką masz rangę? [P] Ile masz gier na Steam? [P] Byłeś na jakiejś randze administracyjnej na tym forum? Jeśli tak to na jakiej? [P] Ile masz godzin przegranych w cs 1,6/GO? [P] Oglądasz jakieś filmy/seriale na Netflixie? Co polecasz? [P] Jakim autkiem śmigasz? [P] Którą osobę z forum byś awansował, a którą zdegradował?
-
To w ogóle nie powinno być nazywane sportem. Co to za sport stojąc naprzeciw siebie i dawać się bić bez żadnej obrony po głowie. Nie wszyscy są pewnie świadom konsekwencji takich uderzeń. Tutaj niestety mamy jeden z takich przykładów, ale cóż może w końcu pójdą po rozum do głowy.
-
Fatalne informacje po gali Punchdown 5. Jeden z uczestników, Artur "Waluś" Walczak po nokaucie trafił do szpitala, gdzie znajduje się w stanie krytycznym. PunchDown jest największą federacją slapfightingu na świecie. Na oficjalnych galach zawodnicy rywalizują ze sobą na zasadach fazy pucharowej, a więc tzw. drabinki. Pojedynki odbywają się w formule 1 na 1, przy stole i polegają na uderzaniu się na przemian w policzek z otwartej dłoni. O zwycięstwie – podobnie jak w innych sportach walki – decydują: nokaut lub werdykt sędziowski. Wszystkie dotychczasowe gale spotkały się ze dobrym odbiorem, a grono sympatyków tej widowiskowej dyscypliny stale rośnie, zarówno w Polsce jak i na całym świecie. "Waluś" w stanie krytycznym. Bonus BGC oskarża organizatorów. GalaPunchdown 5, która odbyła się w piątek we Wrocławiu, zakończyła się zwycięstwem Dawida "Zalesia" Zalewskiego. Fatalnie zakończyła się ona też dla znokautowanego przez "Zalesia" Artura "Walusia" Walczaka. Po nokaucie "Waluś" został przewieziony do szpitala, ale chyba nikt się nie spodziewał, jak poważne są obrażenia. Ujawnił to w sobotę przyjaciel zawodnika, Bonus BGC, który napisał, że Walczak walczy o życie i znajduje się w stanie krytycznym ze względu na krwiaka mózgu. Zarzucił też zbyt wolną pomoc medyczną, udzieloną "Walusiowi". PunchDown wydała oświadczenie. Pisze o "bardzo nieszczęśliwym zdarzeniu". W sobotę w godzinach popołudniowych federacja PunchDown wydała w tej sprawie oświadczenie. "Pragniemy poinformować, że w wyniku jednej z walk wczorajszego turnieju PunchDown 5 jeden z jej uczestników, Artur „Waluś" Walczak, znajduje się obecnie pod opieką medyczną w szpitalu. Jest to bardzo nieszczęśliwe zdarzenie, jedno z tych, których nikt sobie nie życzy, jakkolwiek jest ono wpisane w ryzyko związane z tą dyscypliną sportu. Podczas nieszczęśliwego zdarzenia z wczorajszego wieczoru natychmiastowo zareagowali obecni na miejscu ratownicy medyczni, którzy przenieśli Artura w bezpieczne miejsce, w którym otrzymał pomoc doraźną i zostać poddany dalszej ocenie medycznej. Zawodnik zachowywał przytomność, ale zaobserwowane przez ratowników niepokojące symptomy neurologiczne skłoniły ich do wezwania na miejsce pogotowia ratunkowego, co niezwłocznie uczyniono. Następnie pogotowie przetransportowało Artura do jednego z wrocławskich szpitali w celu udzielenia mu dalszej specjalistycznej pomocy. Na początku przyszłego tygodnia zostanie przygotowany szczegółowy raport medyczny z przebiegu zdarzenia. Ochrona zdrowia i życia uczestników gal PunchDown należy do naszych najważniejszych priorytetów. Zawsze będziemy dochowywać najwyższych standardów ochrony zdrowia naszych zawodników. Należy do nich zagwarantowanie niezbędnej pomocy medycznej ze strony ratowników na miejscu zawodów, a także zapewnienie jak najszybszego dostępu zawodników do specjalistycznych placówek medycznych. Artur jest nie tylko uczestnikiem naszych gal, ale również naszym kolegą. Może liczyć na nasze wsparcie. Jesteśmy w stałym kontakcie z Jego bliskimi. Trzymamy bardzo mocno kciuki za to, żeby szybko powrócił do pełni zdrowia." Źródło tematu.
-
1
-
Pomimo tego, że mam lęk wysokości to przeleciał bym się samolotem.
-
Oglądasz telewizję? Jeśli tak, to jaki program jest twoim ulubionym?
-
Walka wieczoru Jan Błachowicz vs Glover Teixeira Karta główna Petr Yan vs. Cory Sandhagen Islam Makhachev vs. Dan Hooker Alexander Volkov vs. Marcin Tybura Jingliang Li vs. Khamzat Chimaev Magomed Ankalaev vs. Volkan Oezdemir Karta wstępna Amanda Ribas vs. Virna Jandiroba Zubaira Tukhugov vs. Ricardo Ramos Albert Duraev vs. Roman Kopylov Elizeu Zaleski vs. Benoit Saint-Denis Michał Oleksiejczuk vs. Shamil Gamzatov Makwan Amirkhani vs. Lerone Murphy Yaozong Hu vs. Andre Petroski Damir Ismagulov vs. Magomed Mustafaev Tagir Ulanbekov vs. Allan Nascimento
-
Wsza Szaro Era Ewa Osa Zero AS Ero Wers Zez Ser Rewo Was Wasze Rosa Wasza Wow Szare Azor Rower Sara Zaraza Zaraz Wera Sowa Saw Raz Oaza
-
Pierwszy ćwierćfinał Worlds 2021 zakończony. Wniosek na gorąco – miejmy nadzieję, że kolejne będą znacznie bardziej zacięte. T1 bowiem nie miało żadnych problemów, aby pokonać Hanwha Life Esports. Wszystko rozstrzygnęło się w zaledwie trzech potyczkach i po błyskawicznym wręcz BO5 zespół Lee „Fakera” Sang-hyeoka zapewnił sobie jako pierwszy miejsce w półfinale Worlds. Początkowe minuty nie toczyły się w szalonym tempie, ale zdecydowanie należały do T1. W szóstej minucie udało się zmusić Jeonga „Chovy’ego” Ji-hoona do wykorzystania Błysku, a kilkadziesiąt sekund później z mapy wymazany został Park „Morgan” Gi-tae. Co prawda HLE kilka minut później wyrównało po nieudanej akcji rywali na górnej linii i do tego jako pierwsze zniszczyło wieżę, jednak porażka w siedemnastej minucie oznaczała powrót T1 na zwycięską ścieżkę. Od tego momentu pojedyncze eliminacje zasilały konto wicemistrzów Korei Południowej, a po wyłączeniu z gry wrogiego dżunglera T1 mogło spokojnie zdobyć drugiego już smoka, wysuwając się w tej statystyce na prowadzenie. W 25. minucie Kim „Willer” Jeong-hyeon ponownie został poskromiony, lecz tym razem jego drużyna zapłaciła Baronem. Fioletowe wzmocnienie utrzymało się tylko na dwóch zawodnikach T1, lecz to wystarczyło, aby złamać całą wewnętrzną linię czerwonych wież. Gdy w 31. minucie Willer dał się wyłapać po raz kolejny – notabene zaliczając czwartą już śmierć w tym spotkaniu bez ani jednego zabójstwa lub choć asysty – a T1 chwilę później zdobyło Nashora, los HLE był w zasadzie przypieczętowany. I faktycznie – potrójna Fala Uderzeniowa kilkadziesiąt sekund później od Orianny Fakera była gwoździem do trumny czwartego seeda LPL w tej potyczce. T1 jeden, HLE zero. Podobnie jak w inauguracyjnym starciu, początkowe minuty nie były szczególnie ekscytujące. Wynik zabójstw został otworzony podczas walki o Herolda. Wtedy to T1 wyprowadziło pierwszy cios, eliminując dwóch rywali i zgarniając bestię, co przełożyło się na wczesną wieżę. Choć Hanwha Life Esports zdołało wyrównać bilans struktur, to dosłownie na pół minuty, nim T1 obróciło w pył budowlę na bocie. W osiemnastej minucie doszło do kolejnej walki drużynowej, którą raz jeszcze wygrali Faker i spółka, tym razem wynikiem trzy za zero. Już w tym momencie T1 miało wygraną w kieszeni, a pięć minut później po kolejnym wygranym teamfighcie łupem zespołu Kima „Canny” Chang-donga padł pierwszy Baron. Różnica w złocie przekroczyła sześć tysięcy, a do tego wszystkiego finaliści LCK zgarnęli trzeciego smoka. Tuż przed zakończeniem 29. minuty T1 zdobyło drugiego Nashora i w przeciągu kolejnych kilkunastu sekund unicestwiło przeciwników, tylko ułatwiając sobie drogę do Nexusa. Mimo bolesnej porażki Hanwha Life zdecydowało się raz jeszcze spróbować po niebieskiej stronie. Choć to Chovy i spółka zdobyli zarówno Herolda, jak i smoka, to wynik zabójstw oraz wież po raz kolejny otworzyło T1. W dwunastej minucie po wygranej na bocie wicemistrz LCK mocno zaczął napierać tą alejką, a odpowiedź ze strony HLE… praktycznie nie istniała, bo Herold wykorzystany przez Hanwha Life nawet nie zdołał uderzyć wrogiej budowli. W szesnastej minucie było już w zasadzie po wszystkim. HLE odważnie ruszyło na drugiego Herolda, ale rywale znaleźli się w okolicach górnego leża w samą porę. Kradzież ze strony Moona „Onera” Hyeon-joona oraz inicjacja od Lee „Gumayusiego” Min-hyeonga była kolejnym bolesnym ciosem wyprowadzonym przez T1, bo w ciągu kolejnych kilkunastu sekund z życiem pożegnało się czterech graczy HLE. W 23. minucie Faker i spółka podjęli Barona ku zaskoczeniu rywali, którzy gdy spróbowali już podebrać bestię, szybko tego pożałowali, bo zostali unicestwieni. T1 natychmiast rozpoczęło natarcie na wrogą bazę i obróciło w proch dolny inhibitor. Na dwa pozostałe musieliśmy poczekać nieco dłużej, ale i tak było już wiadomo, że to koniec HLE. I w trzydziestej minucie kropka nad i została postawiona. Źródło tematu.
-
4,14,18,24,28,34,48
-
Wiadomka 😁 vequu?
-
Syberia
-
Nie, Destruktor?
-
Czego najbardziej nie lubiłeś/lubiłaś jako dziecko?